czwartek, 14 lutego 2013

Hmmmm na wstęp, to nie będą typowo walentynkowe imaginy, ale mówią o miłości więc pasują :) MIłego czytania :****


#1 
  *muzyczka ^^*
-Za kaaaaaażdym razem......-zawyła moja współlokatorka gdy znów wykrzyczałam, że sie wyprowadzam na drugi koniec tej galaktyki, jak najdalej od niego. Spiorunowałam ją wzrokiem
-I gotta feeling....-zaczęła znów, patrząc na mnie ze śmiechem w oczach, każdą sytuacje rozładowywała śpiewając, tylko mnie tym  irytując. Posłałam jej wymowne spojrzenie, po chwili do środka  wpadł ON, osoba której nienawidziłam, uważałam za najgorsze zło na tej planecie, miałam ochotę go zamordować, bo kochałam go jak nikogo innego, do szaleństwa. Chore, ale ja jestem chora.
-Rozmawiam z tobą!
-Heh a ja nie, jak się złożyło- zaśmiałam się gardłowo, rzucając się na łóżko w tym strasznym bidulu. DLaczego tak strasznie nie chciałam żeby mnie z tad wyrwał? Sama nie wiem, może bałam się opinii jego fanów, typu "matko sierota, która go wykorzystuje"
-Rose, o co ci chodzi?!-zapytał poirytowany, spoglądając na mnie tymi pięknymi tęczówkami, który wprowadzały mnie w stan skrajnego szaleństwa, nie wiedziałam, że posiadam tyle uczuć,a  co dopiero, że obdaruje nimi wszystkimi jedną osobę.
-Ugh, ja nie che litości!-krzyknęłam rzucając w niego poduszką na znak frustracji, co wyraźnie rozbawiło moją współlokatorkę. Szatyn złapał ją, patrząc na mnie z politowaniem, nie takimi przedmiotami już w niego rzucałam, nigdy by zrobić mu krzywdę, zazwyczaj umyślnie trafiałam w ścianę za nim
-We've some love and hate...-zanuciła pod nosem, zmroziliśmy ja wzrokiem, jak na zawołanie. Najciekawsze jest to, że znamy się na wylot i robimy to z nienaganną perfekcją, zawsze w tym samym czasie
-Oh znowu to samo, ile mam powtarzać, że to nie LITOŚĆ tylko MIŁOŚĆ, kończą się tak samo, ale znaczą coś innego!-powiedział zdenerwowany i cisnął trzymaną w ręce poduszką o łóżko
-Żartujesz, twoja inteligencja mnie zawstydza-syknęłam tonem aż ociekającym sarkazmem, mruknął coś niezrozumiałego pod nosem
-Może ty zwyczajnie mnie nie kochasz!?-krzyknął po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Byłam niesamowicie wściekła, w ataku furii, cisnęłam szklanką stojącą na szafce nocnej w drzwi za którymi zniknął chwile temu, mój chłopak. Lisa spojrzała na mnie znudzona
-Nudne to powoli, zmieńcie plener, albo temat kłótni-mlasnęła zniesmaczona i wyszło zostawiając mnie samą z moim uporem. Sama nie wiem dlaczego zawsze ciskam przedmiotami, może nie chcę wyładować się pięściami? Wzięłam głęboki wdech i pozamiatałam szkło, natykając się na karcące spojrzenie jednej z wychowawczyń. One już nawet nie reagowały na nasze krzyki. Czasami słyszałam tylko, od młodszej części personelu, że kompletnie nie doceniam tego cudu, jakim jest mój 20 letni chłopak. Matko jesteśmy razem chyba od zawsze a kłócimy się jeszcze dłużej, właściwie naszym rekordem były 4 dni spokoju.  Może to dlatego, że znamy się od ładnych 5 albo 6 lat?  Powstrzymałam łzy pod powiekami, na myśl, że znów go zraniłam.
-Kurwa no!-krzyknęłam kopiąc  w metalowy kontener na śmieci, podczas gdy opróżniałam nasz kosz.  Szybkim tempem przebiegłam pod ogrodzenie i przecisnęłam się przez dziurę w płocie. Pędem pobiegłam w stronę znanego mi domu. Bez pukania, dzwonienia czy innych wstępów wpadłam do środka. Nie mogłam wytrzymać z wiedzą, że kłócimy się o moją głupotę i upór. Przeszukałam wzrokiem salon, w którym byli chłopcy
-Na górze w pokoju-mruknął Niall, bez większych emocji. Coś takiego stało się rutyną, właściwie to było dziwne gdy któreś z nas nie wpadało do drugiego po 10 minutach no góra  po godzinie. Pokonałam schody i weszłam do środka.
-Ohh...przepraszam, kocham cię Zayn- powiedziałam wskakując chłopakowi na ręce
-Wieeem, ja ciebie też-wtulił się w zagłębie mojej szyi, zapewne zaciągając się zapachem mojego balsamu do ciała, który tak bardzo lubił i sam mi go kupował.
-Co my wyprawiamy z naszym życiem?-westchnęłam rozbawiona, wspomnieniami o wiecznych sprzeczkach i napięciach. Może to sprawiało, że tak bardzo go kochałam i było nam razem tak dobrze? Jedno jest pewne nigdy się nie nudzimy.
-To co dasz się w końcu wyrwać z bidula, czy nie?
-Niech no się zastanowię, nie-pstryknęłam go w nos, na co znów zrobił zniesmaczona minę
-Dlaczego?!-pisnął zbulwersowany
-Błagam, od nowa?-zapytał Liam przechodząc obok pokoju
-Zamknij się -powiedzieliśmy równocześnie
-No bo po co?!
-Żebyś była bliżej mnie!
-Tego argumentu nie słyszałem-wtrącił Harry wskakując na łóżko z paczką chipsów, czekając na dalszy bieg wydarzeń
-Pod jednym warunkiem.....-mruknęłam wprost do jego ucha, czując jak drży pod wpływem mojego głosy
-Hmmm?
-Nie ukłądaj jutro włosów, zostaw je jak za czasów x factora- zaśmiałam się razem z resztą. Chłopak przewrócił teatralnie oczami, udajac obrażonego. Musnęłam jego policzek i stanęłam na podłodze
-A teraz, kochany mój chłopaku, odprowadź mnie tam skąd przyszłam
-Ehh, no nie wiem, czy cię wypuszczę. Poza tym do piekła mam daleko-wymruczał do mojego ucha. Prowadziliśmy grę wstępną w której przeszkadzał nam Harry
-Lou cię chyba woła-mruknęłam spoglądając na niego
-Jasne, tylko bez małych Malików-wyszedł ze śmiechem, zamykając za sobą drzwi. Odczekaliśmy chwilę, zgodnie z przeczuciami, chłopak szybko zajrzał do pokoju po czym na dobre zniknął.
-To na czym skończyliśmy?-zapytał i wpił się w moje usta. Zdecydowanie, ten związek jest niesamowity :D



















                                                                             


               
  





  
#2
 *na początek *

Kolejny dzień. Bez kolorów, bez ludzi którzy w jakikolwiek sposób mogliby rozjaśnić barwy mojego świata, bez pasji, szczęścia, przyjaciół....uczuć. Tak właśnie, nazywam się, tak jak sie nazywam, mówią do mnie czarna, ciemna lub nie mówią wcale. Właściwie to można by uznać, ze moje życie skończyło się, gdy ktoś wyrwał mi serce i zabrał razem ze sobą, zapominając o jego istnieniu. Największą paranoją był fakt, że na moje życzenie, a raczej rozkaz. Z mojej głupoty, straciłam każdą osobę którą kochałam. Nikt nie był w stanie pojąć tego jak bardzo nienawidziłam siebie, nikt sobie tego nie wyobrazi. Tak cholernie chciałam go z powrotem, był najważniejszy w moim, beznadziejnie chorym świecie. Moje przemyślenia, przerwał klakson tuż za moim uchem. Poskoczyłam jak opażona, nie wiedząc co się dzieje. Rozejeżałam się spanikowana i spojrzałam na człowieka próbującego mnie zamordować, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo trafiłam z tą metaforą. W samochodzie siedział nikt inny, jak jego starszy brat. Nigdy mnie nie lubił, twierdził, że nie pasujemy do siebie, że tylko go wykorzystuje. Sama tak myślałam, ale po niecałym miesiącu, zakochiwałam sie w nim bez pamięci. W jego lazurowym spojrzeniu, farbowanych włosach, słodkim śmiechu, czułym uśmiechu, delikatności, lekkiej nieporadności. Zmienił mnie, na lepsze, byłam inna. Zabiłąm to jedną kłótnią w której zraniłąm go za mocno. Powiedziałam za dużo rzeczy które nigdy nie przebiegły mi nawet przez głowę
"-Ugh i wiesz co jeszcze?! Jesteś żałosnym frajerem, Greg zawsze miał racje, nigdy cię nie kochałam! Nie jesteś mnie wart, zawsze cię zdradzałam!-krzyknęłąm nim pomyślałam co ja właśnie mówie. Widziałam jak jego zeszklone oczy, powoli tracą ten blask. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Boże jakie ja głupoty właśnie wypowiedziałam, ani jedna z tych rzeczy nie była prawdą, może po za ostatnim, z jedna małą zmianą to ja nie byłam warta jego...
-Jesteś przynajmniej szczera-szepnął,  ocierając jedną łzę która spłynęła po jego policzku, podczas gdy z moich oczu wylewały sie litry słonej cieczy.
-Nie ,Niall czekaj, nie chciałam, to nie!.....-krzyknęłam za nim, ale nie słuchał. Zatrzasnął drzwi z hukiem
-Jesteś największą idiotką na tej ziemi, debilką, ździrą i bóg wie czym jeszcze, jesteś po prostu beznadziejna-powiedziała moja siostra, wbijając we mnie szmaragdowe spojrzenie i tak samo jak chłopak opuszczając mieszkanie.
-Brawo, zniszczyłaś wszystko, zadowolona?!-krzyknęłam sama do siebie."

Od tamtej pory siostra nigdy na mnie nie spojrzała, o chłopaku wolę nie wspominać. Zapewne z nienawidził mnie do granic możliwości, aby następnie wyjechać. Spojrzałam na mężczyznę, siedzącego w samochodzie i spoglądajacego na mnie z pogardą. Czułąm do siebie jeszcze większy wstręt niż on. Podniosłam zmęczone, puste spojrzenie w jego kierunku. Zastanawiał mnie fakt po jaka cholerę, marnuje swój czas stojąc obok mnie. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem tej zagadki, było to, że chciałam mnie zabić i pociąć na małe kawałki, paląc po kolei na stosie
-Będzie dzisiaj w twojej szkole-powiedział i odjechał. Serce stanęło w miejscu, upuściłam torbę która wcześniej znajdowała się w mojej ręce. Po dłuższej chwili nabrałam powietrza aby się nie udusić i wypuściłam je ze świstem. Czy to możliwe, że przyjedzie do szkoły? Emocje mnie rozrywały. Po chwili podniosłam torbę z ziemi i stwierdziłam, ze zapewne chłopak chciał tylko zobaczyć moja reakcje i nie zobaczę uroczego blondyna nigdy więcej. Moja twarz znów przybrałam ten cierpiętniczy wyraz. Mozolnie szłam w kierunku placówki zatopiona w poczuciu winy. Wszystkie uczucia jakie wtedy we mnie buzowały robiły to po raz kolejny. Otarłam szybkim  ruchem łzę która jakimś cudem wydostała się z moich oczu. Przekroczyłam drzwi szkoły i podeszłam do swojej szafki. Lusterko zawieszone tam bardzo dawno, strazszyło odbijając moją twarz. Jasno brązowe włosy do łopatek, luźno puszczone na łaskę wiatru, lekko skręcały sie przy końcach jednocześnie kołtuniąc. Pusta twarz bez emocji i tak samo wygaszone oczy, w których jedym uczuciem była tęsknota i ból. Wyjęłam potrzebne książki i udałam się pod sale, mijając zaaferowane nastolatki. Począwszy od 15. skończywszy na 19. letnich. Nie obchodziło mnie o czym gadają, równie dobrze mogłyby nigdy nie istnieć, chciałam tylko wrócić do domu i zaszyć się w ciemnym pokoju. Dzwonek powiadomił wszystkich o rozpoczynającej się lekcji, weszłaś do sali po nauczycielce. Radiowęzeł zaskrzypiał i dało się usłyszeć głos dyrektora
-Prosimy o przejście na salę, wszystkich klas, od najstarszych-wypowiedział twardym głosem. Moje serce waliło niemiłosiernie, czy Greg mówił prawdę? Nawet jeśli, to nie wiem czy zniosę te nienawistne spojrzenie gdy tylko mnie zobaczy, mój oddech przyspieszył, ponieważ byliśmy najstarszą klasą. Powoli za nauczycielką fizyki ruszyliśmy na salę. Usiadłam w pierwszym rzędzie, jednak w samym kącie. Przymknęłam oczy aby zebrać myśli które przewijały się przez moja czaszkę. Gdy wszyscy zebrali się na sali, dyrektor stanął na małej scenie i wziął do ręki mikrofon, skutecznie wszystkich uciszyć
-Mam przyjemność, zapowiedzieć występ jednego z najlepszych boysbandów w historii, tutaj w naszej szkole....Jesteście gotowi na...One direction?!-wykrzyknął i zbiegł ze sceny. Nie rozumiem, tego jak to się stało, że nasze spojrzenia momentalnie się spotkały. Zobaczyłam jak star się uśmiechać, udając, że mnie nie poznaje. Zacisnęłam powieki, jednak nie zatrzymałam łez, które jak deszcz obijały się o mój obojczyk, skapując z twarzy. Czułam ogromne ukłucie w sercu, zapomniał, było mu dobrze.  

*zmienić nutkę xD
Mój oddech był płytki i nie równy, czułam falę nieprzyjemnego ciepłą zjadającego moje wnętrze. Podniosłam wzrok na blondyna i wpatrywałam się w laur jego oczu, zobaczyłam emocje. Strach, smutek, ból, zawód. Nie mogłam na niego dłużej patrzeć, wiedząc, ze tak bardzo go skrzywdziłam, ze świadomością, że już nigdy mnie nie pokocha, podczas gdy ja kocham go wszystkim co mi pozostało. Mój smutny szary świat,  stracił jeszcze więcej kolorów, jak gdyby rozpadł się całkowicie. Podniosłam się i wybiegłam z sali, nie zważając na krzyk nauczycieli, dziwne spojrzenia uczniów stojących z tyłu. Roztrzęsiona i zapłakana, na chwile stanęłam przed budynkiem szkoły, zastanawiając się gdzie uciec, gdy poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Stanęłam skamieniała, podejrzewałam, ze któryś z nauczycieli wybiegł za mną. Jednak, dreszcze wstrząsające moim ciałem i piękne perfumy, zapewniały iż nie jest to nikt z pracowników szkoły. Osobnik odwrócił mnie w swoim kierunku. Spodziewałam się każdego, ale na pewno nie jego. Spojrzałam w jego oczy, produkując kolejne łzy. Dolna warga drgała mi mimowolnie. Moje ręce wręcz dygotały, a wiatr targał moimi włosami. Niall delikatnie przyciągnął mnie do siebie objął silnymi ramionami. Wybuchłam głośniejszym szlochem, wtulając się  w jego ciepłe ciało. Nie wiedziałam co te oznacza, bałam się, że gdy go puszcze, odejdzie i już nigdy nie usłyszę jego aksamitnego głosu, nie zobaczę pięknych oczu, które uwodziły mnie jednym spojrzeniem,  nie usłyszę dźwięku gitary który wydobywa się pod wpływem jego dłoni, nie poczuje ciepła jego ciała i tych przyjemnych dreszczy gdy zetknę się z jego skórą, nie poczochram tej blond farbowanej czupryny, nie zostanę oczarowana jego uśmiechem i nigdy nie zobacze tych malinowych ust które chciałabym całować bez opamiętania. Chłopak opuszkami palców przetarł mój mokry od łez policzek i lekko mnie od siebie odsunął, co wzbudziło  we mnie strach, jednak delikatny wyraz jego twarzy lekko mnie uspokajał
-Niall, ja....naprawdę nigdy nie myślałam ani nie zrobiłam ani jednej  z rzeczy które wtedy powiedziałam, przysięgam, nigdy przenigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, byłam wściekła, nawet nie pamiętam o co się z tobą kłóciłam, tak cholernie żałuje. Tak bardzo tęskniłam za tobą, wyjechałeś, znikłam, niby wciąż tu byłam, ale tak na prawdę dawno leżałam w zimnym grobie, czekając aż moje serce w końcu umrze z tęsknoty wraz z moim ciałem. Tak bardzo żałuje tego co zrobiłam, popełniłam tyle błędów, których nigdy nie odwrócę, Niall byłeś, jesteś i zawsze będziesz moim całym światem. Jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, może nigdy tego nie powiedziałam mimo, ze ty mówiłeś mi to często, ale ja naprawdę jestem w tobie, całkowicie szaleńczo zakochana, jestem i byłam,odkąd spojrzałam w twoje oczy, odkąd poczułam jak działą na mnie twój dotyk, gdy usłyszałam twój śmiech. Kochałam ton jakim szeptałeś gdy było mi smutno, kochałam sposób w jaki zawsze starałeś się mnie rozbawić, kochałam sposób w jaki mnie całowałeś, kochałam i kocham w tobie wszystko od czubka blond farbowanych włosów, po czubki palcy -wypowiedziałam na jednym wdechu, gotowa do wyśmiania, odrzucenia, kpiącej miny która na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Musiałam to powiedzieć i każde słowo opisywało to co czułam i wyrzucało to co miałam ochotę powiedzieć już dawno. ta tęsknota mnie mordowała, jednak nie wiem czy teraz gdy go znów poczułam, nie będzie bolało bardziej. Zasłużyłam na ból i cierpienie, za to kim byłam, jak się kiedyś zachowywałam. Stałam tam, przed sobą która jednym słowem mogła mnie zniszczyć bądź tchnąć we mnie dusze. Spuszczona głowę zakrywały brązowe włosy, Jego milczenie trwało dla mnie godzinami, choć tak w rzeczywistości było to tylko kilka marnych sekund, w których na przemian czułam lęk, smutek, żal i skruchę, czasem też nadzieję
-Nigdy nie przestałem myśleć nad tym co powiedziałaś, zastanawiając się co z tego było prawdą. Bałem się, przerażała mnie myśl, ze to wszystko mogło być szczerą prawdą i uciekłem. Zraniłaś mnie, ale ja nigdy nie przestałem cie kochać, nie było dnia w którym nie przebiegło mi przez myśl co teraz robisz? Gdzie jesteś? Czy śmiejesz się w sposób który uwielbiałem najbardziej na świecie,  czy całujesz kogoś tak jak mnie? Czy czasem o mnie myślisz, czy zmieniłaś się? Niewiedza była straszna, gorsza od bólu jaki czułem gdy to powiedziałaś, tęsknota jednak bolała najbardziej.....Mimo tego wszystkiego, tak bardzo cię kocham i nigdy nie przestanę-ostatnie zdanie wyszeptał praktycznie niesłyszalnie. Jednak słyszałam każde jego słowo z dokładnością, śledziłam każdy ruch jego warg z niesamowitą dokładnością. Przetwarzałam w głowie każde słowo, aby po chwili dotarło do mnie, że możemy mieć jeszcze jakąś szansę. Przeszły mnie dreszcze, gdy chłopak chwycił mój podbródek i podnióśł twarz do góry, tak, że spoglądałam w jego niebieskie tęczówki, tracąc grunt pod stopami i jasność umysłu.
-Zacznijmy od nowa, co ty na to?-zapytał spoglądając wprost w moje oczy. Tylko on patrzył w nie tak głęboki iż czułam jak odkrywa w nich drugą głębie. Nikt nigdy nie spoglądał na mnie w ten sposób, nikt nigdy nie sprawiał, że czułam się jakby nikt oprócz niego nie istniał. Delikatnie pokiwałam głową na znak zgody, miałam ochotę wykrzyczeć odpowiedź, ale mój głos ugrzązł w gardle. Blondyn przybliżył się do mnie, aby po chwili nasze usta zetknęły się w pocałunku, pełnym tęsknoty, pasji i niesamowitych uczuć, jakich nigdy nie doświadczyłam. Tylko jego usta wydawały się tak słodkie, tylko jego pocałunki były tak delikatne i wspaniałe, tylko jego bliskość sprawiała, że moje nogi jakby z waty nie chciały utrzymywać mojego ciała. Oderwaliśmy się do siebie, starałam się opanować oddech który był przyspieszony, tym samym uspokajając serce łomoczące w klatce. Wtuliłam się w niego, napawając zapachem perfum i zwyczajnym zapachem jego. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego co właśnie stało się w moim sercu. Poczułam szczęście, ulge i bóg wie co jeszcze, te emocje rozrywały moje serduszko, które  jakimś cudem powróciło na stare miejsce. Zmróżyłam oczy, wsłuchując się w bicie serca chłopaka
-Tęskniłem-wyszeptał wtulając swoja twarz w moje włosy. 

____________________________________________________________________________
I to by było na tyle, dziękuje za uwagę, miłego dnia św. Walentego. Kocham was baaardzo mocno misiaczki wy moje :**** <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz